31 sierpnia 2014

Wieczne reformowanie szkoły

Jutro rozpoczynamy nowy rok szkolny. O holenderskiej szkole zdarza mi się pisać często. Wiecie więc, że nie powinno być wielkich zaskoczeń i niespodzianek. Dzień jak codzień (http://allochtonka.blogspot.com/2013/09/pierwszy-dzwonek.html). Ale w tym roku czeka nas jednak znacząca zmiana - i Holandia nie oparła się pokusom reform w szkolnictwie.

Zgodnie z prawem uczniowie mają prawo do "wystarczającej" liczby godzin nauki. Wytyczne ministerstwa mówią o co najmniej 7520 godzinach w czasie całej nauki w szkole podstawowej. A ponieważ czas ten powinien być możliwie równomiernie podzielony, uczniowie powinni spędzać w szkole średnio 23,5 godziny w tygodniu. Czyli dość sporo. Może niekoniecznie dla dwunastolatków, ale dla czterolatków to naprawdę dużo. Na szczęście nie ma mowy o nauce na zmiany, ale za to do dziś w Holandii obowiązuje dla mnie dość dziwaczny plan lekcji. W poniedziałki, wtorki i czwartki dzieci mają lekcje od 8:30 do 15:00 z godzinną przerwą między 12:00 a 13:00. Za to w środy i piątki kończą zajęcia już o 12:30. Mamy więc tzw. "dni długie'' i "dni krótkie". Dlaczego właściwie tak jest nie wiedzą najstarsi ludzie. Taka zaszłość historyczna. Krótsze zajęcia w piątek to pewnie zapowiedź miłego weekendu. Ale środa? Gdzieniegdzie można przeczytać, że wolne środowe popołudnie ma zapewnić dzieciom dodatkowy wypoczynek w połowie tygodnia. Ja raczej kojarzę to historycznie z dniem prania. W czasach, kiedy prało się na tarze, wiele gospodyń na tę czynność poświęcało jeden dzień w tygodniu, zwyczajowo była to właśnie środa. Dzieciaki musiały pomagać, więc o szkole nie mogło być mowy. I tak już zostało (o ile wiem, również w Belgii i Francji). I większość holenderskich mam nie wyobraża sobie innej możliwości. O ile to możliwe, to właśnie środa i piątek stają się ich dniami wolnymi w przypadku pracy w niepełnym wymiarze. Wtedy popołudnia są zarezerwowane dla dzieci. Można spędzić razem czas w spokojnej atmosferze, wybrać się do muzeum, do kina albo do zoo. W środy i w piątki odbywają się zawsze imprezy urodzinowe. W te dni jest również więcej popołudniowych zajęć sportowych i artystycznych. Nawet niektóre zakłady fryzjerskie mają wtedy "dzień dziecięcy", czyli obniżone ceny dla maluchów.

Tymczasem przed kilku laty pedagodzy doszli do wniosku, że rozwiązanie to nie jest wcale najlepsze. Ani dla dzieci ani dla nauczycieli. I postanowiono zreformować szkoły. Proces jest rozłożony na długi czas. W ogóle nie ma chyba przymusu zmiany systemu. Ale wiele szkół postanowiło skorzystać z pomysłu i podzielić lekcje inaczej. Możliwe są dwa sposoby. Albo 4 dni dłuższe i krótka środa lub piątek - to taki ukłon dla tradycji. Albo 5 dni z jednakowym czasem pracy. I takie właśnie rozwiązanie będzie obowiązywać w naszej szkole od jutra. Rozważania, zebrania, dyskusje, konsultacje, referendum i przygotowania trwały cały rok. Dyrekcja tak bardzo obawiała się protestów rodziców, że wszelkie debaty nagrywano i umieszczono na stronie szkoły, żeby nikt nie mógł potem powiedzieć, że nie został o czymś poinformowany. Ostatecznie referendum dało wynik wiążący i oczekiwany. Mimo to problem okazał się bardziej skomplikowany niż wyglądało. Po pierwsze, nauczyciele nie będą mieli godzinnej przerwy w długie dni. Bo dotychczas dzieci szły na godzinę do domu albo zostawały w szkole pod opieką organizowaną przez zewnętrzne firmy, a teraz w czasie półgodzinnej przerwy będą jeść i bawić się z własnymi nauczycielami. Po drugie, przerwa musi być o różnych porach w różnych klasach, bo na szkolnym boisku (nasza szkoła jest bardzo liczna) nie ma możliwości zapewnienia bezpiecznej zabawy na przerwie dla wszystkich dzieci jednocześnie. Po trzecie, pracujący rodzice musieli mieć czas na ewentualne zmiany własnego czasu pracy. Dostosować swoje grafiki musiały również okoliczne świetlice (przyjmują dzieci z wielu szkół, w których obowiązują różne godziny lekcji) a nawet osiedlowe kluby sportowe. W końcu udało się wszystko zgrać i jutro nastąpi wielki dzień rewolucji. Każdy dnia tego roku szkolnego lekcje będą trwały od 8:30 do 14:00. Chyba prościej, prawda? I trochę taniej (za opiekę w czasie południowej przerwy trzeba było płacić). Mam nadzieję, że dzieci wrócą zadowolone. Już nie mogą się doczekać szkoły.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...