Właściwie trudno znaleźć określenie dobrze opisujące to wydarzenie. Zlot jachtów? Parada żaglowców? To wszystko nie oddaje rozmachu imprezy. Przez 5 dni wielki amsterdamski port był po prostu pełen łodzi. W tym roku pojawiło się ich kilka tysięcy. Wśród nich wiele pięknych jachtów, łodzi zabytkowych i replik dawnych okrętów, a także ponad 100 trój- i czteromasztowych żaglowców (wśród nich 4 polskie: "Dar Młodzieży", "Pogoria", "Iskra" i "Kapitan Borchardt").
Wszystkie one wpłynęły do miasta w środę przez kilkunastokilometrowy kanał łączący Morze Północne z jeziorem IJssel i zacumowały w IJhaven. Parada rozpoczynająca imprezę musiała być niesamowicie spektakularna. Ja niestety jej nie widziałam, ale za to przez kilka godzin delektowałam się widokiem zacumowanych jachtów i żaglowców w sobotni wieczór. Te największe można było zwiedzić - przed trapami ustawiały się długie kolejki. A po zachodzie słońca część łodzi wykonała piękną rundę wokół portu. Uwierzcie mi, ten widok zapierał dech w piersiach. Płynące łodzie były wypełnione szczelnie załogą i gośćmi, którzy bawili się w najlepsze, a nabrzeża IJhaven publicznością. Tłumy nieprzebrane - podobno imprezę odwiedziło ponad 14 milionów osób, a same wielkie żaglowce ponad 2 miliony.
Imprezie sprzyjała w tym roku wspaniała - zupełnie nieholenderska pogoda, która zachęcała nie tylko do oglądania, ale i spędzenia czasu w licznych kawiarniach na nabrzeżach. Była też cała masa imprez towarzyszących, m.in. koncertów, pokazów filmowych, wystaw. Specjalny program dla dzieci zaprezentowało Muzeum Morskie. Program był tak długi i skomplikowany, że trudno było wybrać, co chcielibyśmy koniecznie zobaczyć. Największym zaskoczeniem okazała się dla mnie gorąca atmosfera imprezy. Taka wręcz południowa. Po prostu fiesta: ludzie tańczący na nabrzeżach, ogólna wesołość. A na zakończenie wieczoru nad zatłoczonym portem rozbłysły fajerwerki.
Na koniec jeszcze film z parady otwarcia - na pierwszym planie często "Dar Młodzieży":